czwartek, 1 października 2015

AD - Prolog





            Od dnia jej śmierci zastanawiałam się, jak umrę. Miałam nadzieję, że los będzie dla mnie tak łaskawy, jak dla niej. Co z tego, że odeszła przez chorobę? Ciepłe łóżko, cisza domu, w pokoju obok ktoś, kto mnie kocha. Tak bardzo chcę umrzeć normalnie, ze starości, mając w pamięci wiele wspomnień związanych z rodziną i wiedząc, że nie zmarnowałam swojego życia.
            Czy to naprawdę musi się tak skończyć?
            Zimno po raz kolejny targnęło moim ciałem. Odgłosy nocnego miasta zaczęły tracić na swojej sile, otaczająca mnie ciemność idealnie zlała się z ponurą ciszą.
            Przyciskając rękę do rany na piersi kaszlnęłam znowu, tym razem plując krwią. Czułam się potwornie słaba, wiedząc, że krew z przebitego płuca coraz szybciej ucieka z mojego ciała.
            Od kilku minut, wijąc się z bólu, patrzyłam na coś, co zafundowało mi te okropne cierpienia. Ludzką sylwetkę na tle księżyca. Pochylała się nade mną i chociaż była całkowicie skryta w mroku, tak, że mogłam dostrzec tylko kontury, doskonale widziałam nienaturalnie biały uśmiech.
            Czy to mnie zabije? Czy tak właśnie umrę? Samotna, leżąca w jakimś ciemnym, zaśnieżonym zaułku, zabita bez żadnego powodu. Tak właśnie skończę?
            Kolejna łza potoczyła się po moim policzku.
            Postać przybliżyła się do mnie, jej jaśniejący uśmiech zniknął. Wydawało mi się, że zobaczyłam nikły błysk na twarzy oprawcy, tak jakby krople wody oświetloną przez księżycowy blask.
            Wzrok zaczynał mi się rozmywać, otoczenie oddalało się ode mnie z każdą sekundą. Miałam wrażenie, że czas stanął w miejscu.
            Postać znów się poruszyła. Stanęła nade mną i wyciągnęła do mnie rękę.
            - Proszę... nie... - szepnęłam ledwo słyszalnie, zaciskając oczy ze strachu. Po chwili jednak otworzyłam je, bo bałam się, że zamknę je teraz po raz ostatni. Nie zobaczyłam prawie nic. Byłam tak słaba, że nie miałam siły dłużej oddychać.
            Nagle cała ciemność została zastąpiona jaskrawym światłem. Wszystko stało się białe. Ciemna postać znikła, zamiast niej pojawił się hałas. Coś poderwało mnie do góry i cały świat zawirował mi przed oczami.
            Po chwili znów nastąpiła ciemność.
            Czy ja właśnie... umarłam?

~~*~~

3 komentarze:

  1. Dopiero teraz zauważyłam, że już jest prolog xD W każdym bądź razie po nim jeszcze bardziej czekam na pierwszy rozdział xddd

    OdpowiedzUsuń
  2. Już tak dawno to czytałam, a nie miałam okazji skomentować! Głupio mi z tego powodu, zwłaszcza, że Ty sama zostawiałaś po sobie ślad u mnie. No nic! Teraz czas nadrobić to, co zaległe!
    Gdy czytałam opisy postaci, trochę się obawiałam, że jest ich za dużo i może się to mieszać. Z drugiej strony, sama u siebie mam trochę postaci, co jest związane z tym, że w Infinite jest aż siedmiu członków, nie wspominając o Tasty czy innych przeplatających się bohaterach i zrozumiałam, że to wcale nie musi być problem. Nikt nie powiedział, że wszyscy na gwałt się będą tu pojawiać.
    Sam prolog jest bardzo ciekawy! Rozpoczęcie takie zwyczajne, ale końcówka jak najbardziej intrygująca. Zaciekawiłaś mnie, a to się nie za często zdarza! Naprawdę! Już w Twojej nadesłanej do mnie pracy zauważyłam, że masz smykałkę do łączenia początku z końcem danej historii. To się ładnie zasklepia i dlatego przyjemnie się czyta.
    Mam nadzieję, że wciąż pamiętasz o tym blogu i wkrótce coś tu dodasz, chociażby pierwszy rozdział, co nieco wyjaśniający. ^^
    Powodzenia! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Omg uwielbiam takie klimaty *-* bardzo podoba mi się prolog, więc szybko kończ ten pierwszh rozdział! xD i niech Prawa z Lewą będą z Tobą ;3

    OdpowiedzUsuń

~~Zostaw po sobie ślad, by Twoje istnienie nie zostało niezauważone.~~